Молодежи

Поэтический перевод стихотворения Чеслова Милоша

M;ODO;;
Twoja nieszcz;;liwa i g;upia m;odo;;.
Twoje przybycie z prowincji do miasta.
Zapotnia;e szyby tramwaj;w, ruchliwa n;dza w t;umie.
Przera;enie kiedy wszed;e; do lokalu, kt;ry dla ciebie za drogi.
Ale wszystko za drogie. Za wysokie.
Ci tutaj musz; spostrzec twoje nieobycie
I niemodne ubranie i niezgrabno;;.
Nie by;o nikogo, kto by przy tobie stan;; i powiedzia;:
- Jeste; ;adnym ch;opcem,
Jeste; silny i zdr;w,
Twoje nieszcz;;cia s; urojone.
Nie zazdro;ci;by; tenorowi w palcie z wielb;;dziej we;ny,
Gdyby; zna; jego strach i wiedzia;, jak zginie.
Ruda, z powodu kt;rej prze;ywasz m;ki,
Tak wydaje ci si; pi;kna, jest lalk; w ogniu,
Nie rozumiesz, co krzyczy ustami pajaca.
Kszta;t kapeluszy, kr;j Bukiem, twarze w lustrach
B;dziesz pami;ta; niejasno, jak co; co by;o dawno
Albo zostaje ze snu.
Dom, do kt;rego zbli;asz si; z dr;eniem,
Apartament, kt;ry ciebie ol;niewa,
Patrz, na tym miejscu d;wigi uprz;taj; gruz.
Ty z kolei b;dziesz mie;, posiada;, zabezpiecza;,
Mog;c wreszcie by; dumny, kiedy nie ma z czego.
Spe;ni; si; twoje ;yczenia, obr;cisz si; wtedy
Ku czasowi utkanemu z dymu i mg;y.
Ku mieni;cej si; tkaninie jednodniowych ;ywot;w,
Kt;ra faluje, wznosi si; i opada jak niezmienne morze.
Ksi;;ki, kt;re czyta;e;, nie b;d; wi;cej potrzebne,
Szuka;e; odpowiedzi, ;y;e; bez odpowiedzi.
B;dziesz i;; ulicami jarz;cych si; stolic po;udnia
Przywr;cony twoim pocz;tkom, widz;c w zachwyceniu
Biel ogrodu, kiedy w nocy spad; pierwszy ;nieg.


Ах, молодежь. Увы. Наивно и смешно
Стремленье поскорей сбежать с глухих провинций
На улиц суету , в трамвайное окно
Быть вжатым теснотой удушливой столицы.
Испытывать восторг от жизни как в раю
И страх от пропадной ее дороговизны,
Боясь за срам одежд, нескладность всю свою,
Незнание манер под моды взгляд капризный.
И некому в тот час вас словом поддержать,
Что ценности не в том. Вы сильны и здоровы,
Что в тенора душе и страх и мук печать,
Хоть гоголем идет в пальто верблюжьем новом.
Что страсти неземной раскрашенный предмет –
Лишь кукла без мозгов и трепетного чувства,
Паяца яркий рот, зеркал фальшивых свет,
Затертое тряпье прикрытого беспутства.
Что ваши все мечты - надежд былых оплот
Про тот столичный рай, недостижимо строгий, -
В щебенчатую пыль рассыплются вот-вот,
И краны уберут лоск стен у вас с дороги.
К чему стремились вы, реальность обретет
В кружащей череде из взлетов и падений,
И опыт мудрых книг на помощь не придет
Вам, тонущим день в день средь бед и наслаждений.
Тогда и позовут вас, в раз очередной
Хронически больных столичною чумою,
Укрытые, как в шаль, оградка, дом родной
В блестящий первый снег начавшейся зимою.


Метки:
Предыдущий: Cонет 59
Следующий: Cонет 60